Z Warszawy jadę pociągiem do Piwnicznej z zamiarem aby tam przekraczać granicę na piechotę (nie chciałem kupować niemoralnie drogiego biletu z Muszyny do Plavca). Z planu podróży wyszło mi, że mam cały niemal dzień na Słowację, którą przejeżdża się w ciągu góra 3 godzin. No trudno. Nie śpieszy mi się specjalnie.
W Piwnicznej wysiadłem stację za wcześnie (Piwniczna Zdrój zamiast Piwniczna). Ale dzięki temu przeszedłem się przez to ładne, górskie uzdrowisko położone nad Dunajem.
Jakieś 5km spacerku i jestem na małym przejściu granicznym dwie pieczątki i jestem na Słowacji opuszczając Poslką na najdłuższy w moim życiu okres - ponad miesiąc.