Rano pojechaliśmy do wspaniale zachowanych ruin bazyliki św. Szymona Słupnika z V w, a po południu wyjechaliśmy do Hamy, która słynie z nuriji - olbrzymich drewnianych kół wodnych, które kiedyś wchodziły w skład systemu akweduktów dostarczających miastu wodę. Teraz obracają się ku uciesze mieszkańców i turystów, przejmująco skrzypiąc przy okazji.
Wieczorem zaczepił nas jakiś starszy pan, który spytał się po francusku czy nie chcielibyśmy z nim... porozmawiać (wszyscy wykształceni mężczyźni w Syrii od średniego wieku wzwyż znają ten język). Z chęcią przystaliśmy na to. Zaprowadził nas do jakiegoś średniowiecznego budynku na starym mieście, w którym pracował. Siedząc w mrocznym, bardzo obszernym, sklepionym łukami pomieszczeniu, popijając z małych szklaneczek przepyszną herbatę z cynamonem, której niestrudzenie nam dolewał, starszy pan opowiadał nam przez 2 godziny o sobie, Syrii i mieszkańcach kraju.